Moja tygodniowa absencja bynajmniej nie była spowodowana niepamięcią o Was, ani też nawałem pracy, no może troszkę, ale głównie pobytem mojej mamy, która przyjechała po Pestkę. W związku z powyższym postanowiliśmy skoczyć do Ikei, której jak dotąd nie miałam okazji odwiedzić. Więc... sklep ten to czyste zło które bezlitośnie pożera zawartość portfela XD z chęcią wyniosłabym połowę asortymentu ;) Jak to bywa z kobietą na zakupach kupiłam rzeczy potrzebne i te potrzebne o wiele mniej, żeby nie napisać niepotrzebne wcale ;>
Skręcanie krzeseł to zabawa dla modelarzy, w roli głównej K. oraz mam.
W szale zakupów nie zapomniałam o ogonkach, każde dostało swoją zabawkę.
Kiwi wybrała brązową mychę, tym samym zachęcając resztę.
Biednej Dyni ostała się szara, którą, o dziwo nawet po spryskaniu kocimiętką, mało co się interesowała O.o
Nie omieszkałam też przywieźć czegoś Amelce, a właściwie nie mogłam się powstrzymać ;D
I poduszkowa większa wersja Amelkowego serducha dla mnie bo jestem nieuleczalną gadżeciarą.
A zakupionych świeczek starczy mi chyba na rok ;D